Geoblog.pl    agasmialek    Podróże    ALL EXCLUSIVE NEPAL TRIP    SYANGE (1100) – CHAMJE (1430) – TAL (1700) - Karte (Khorto) (1850)
Zwiń mapę
2008
25
paź

SYANGE (1100) – CHAMJE (1430) – TAL (1700) - Karte (Khorto) (1850)

 
Nepal
Nepal, Karte
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6381 km
 
Rano znów nam się nie udał szybki start. Wprawdzie wstajemy o 6.00, ale na szlak wychodzimy o 7.30... Nadal doskwierają nam żołądki. Skład apteczki w zakresie leków na układ trawienny jest lżejszy już o połowę, a nam nadal daleko do normy. /Adnotacja: ponieważ naszym sponsorem medycznym jest firma Scanmed – mamy naprawdę porządnie wyposażone apteczki. 6op x 20szt węgla, 6op x 8kaps stoperanu i 2opx 30szt loperamidu – który ma działać jak przysłowiowy kołek w d.. - to daje łącznie 228 tabletek przeciwko biegunce o różnym natężeniu. Niby ciężko zużyć taką ilość, a jednak po tych paru dniach jakoś przestaliśmy żartować, że mamy za ciężkie apteczki./
Już trzeci dzień – cokolwiek zjemy – przelatuje przez nas w przeciągu 5-iu minut. Lekko nie jest – wystawiony na wysiłek fizyczny organizm musi mieć źródło energii. Ratujemy się pluszszem i znienawidzonym ze względu na smak gastrolitem.
Mimo wyczerpania i odwodnienia rano udaje nam się uzyskać fajne, sportowe tempo. Trasę Syange – Jagat rozpisaną na 2h robimy w godzinę. Musimy zatrzymać się na śniadanie. Potem odcinek Jagat – Chamje (1,5h) przechodzimy w 45 min. Droga już coraz częściej pnie się w górę, rzadziej zdarzają się odcinki schodzące w dół, które pozwalają wyrównać oddech. Słońce świeci nam w plecy coraz mocniej. Doskonałe są te miejsca, gdzie ścieżka idzie równo ze strumieniem lub przecina go w poprzek – choć na chwilę pojawia się wilgotne powietrze i orzeźwiający chłód. Na krótko jednak - potem szlak znów pnie się pod górkę, coraz bardziej suchy i pylisty. Słońce męczy. Przed 11.00 zatrzymujemy się, żeby przeczekać najgorszy upał. Po południu trzeba będzie przyśpieszyć – póki co, nie mamy dobrego czasu. Za to 200-metrowy wodospad na przeciwległym wzgórzu umila nam odpoczynek.
PS. Marzę o polskim kurczaku w czosneczku. :)

Z Chamje startujemy ok. 13.00. Nie ma tak mocnego słońca, więc nie musimy czekać dłużej. Wpadamy w przyjemny odcinek drogą w dół, wiodącą aż do kolejnego, imponującego mostu na Marsyandgi Nadi. Zaznajomiona Polka z Niemiec pokazuje nam krzaki marihuany rosnące przy drodze. Jej Szerpowie wprawnie wytrzepują z kwiatków czarne ziarenka. Za mostem droga startuje zboczem ostro w górę i, jak się później ma okazać, tak będzie to wyglądało przez cały dzień. Pokonujemy pyliste zakosy, powoli zdobywając wysokość. Ostre podejścia, potem znów trochę w dół i ponownie pod górę. Krajobraz zmienił się po raz kolejny. Marsyangdi, która niżej rozlewała się szerokim, spokojnym korytem, jest węższa i coraz bardziej porywcza. Co jakiś czas mijamy kolejne jej dopływy, spadające kaskadami po stromych ścianach surowych, czarnych skał. Rzeka zostaje niżej, my wspinamy się monotonnie w górę zbocza. Roślinność już nie jest taka monumentalna – przeważają krzaki, gdzieniegdzie kępy bambusów. Niezwykłe wrażenie robią czarne skały porośnięte trawami, a czasem nawet i drzewem – ciekawe jak te ostatnie się tam utrzymują?

Przed Tal strome półgodzinne podejście po niefajnym, kamienistym podłożu. Niektórzy idą już tylko z rozpędu: zatrzymać się na postój tutaj, to chyba już nie ruszyć dalej... Powoli, klucząc zygzakami zdobywamy górę i wreszcie ukazuje nam się brama do Tal. Za nią – widok rzucający na kolana – błękitne rozlewisko rzeki. Tal jest położone na zakolu Marsyangdi. Szeroko rozlana, wymieszana z lokalna gliną, zyskuje zachwycający, błękitno-biały kolor. Piękny widok, bardzo przyjazne miasteczko, a jednak mijamy je i pniemy się dalej. Za miastem piaszczysta dolinka – wydmy w Himalajach? To też jest możliwe. Biały piasek chrzęści w butach. Idziemy chwilę po wyrytej w skale drodze, potem po schodach na skalistej ścieżce. Schody wydają się nie mieć końca. Najgorszy jest chyba ten moment, gdy zdobywasz jakiś poziom i widzisz, że droga zaraz zbiegnie w dół – do mostu na rzece - by potem ponownie wspiąć się na utraconą wysokość i jeszcze wyżej.. W takich mniej więcej klimatach spędziliśmy cały dzisiejszy dzień. Na nocleg zatrzymujemy się w Khotro.
Jak dotąd każdego wieczoru dochodzimy do hotelu lub lodge’y (tańsza i mniej komfortowa wersja spania) zmęczeni na tyle, by zjeść i zanurkować w śpiwór. Sen przychodzi szybko – zasypiamy, utrudzeni wędrówką, ale szczęśliwi - z obrazem oglądanych w drodze krajobrazów pod powiekami.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
justyna
justyna - 2009-02-17 15:01
sliczne widoki, bylam zachwycona Indiami, ale widze, ze Nepal przebija Indie 1000 razy
 
 
agasmialek
foka wędrowniczka
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 43 wpisy43 12 komentarzy12 616 zdjęć616 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróże
10.06.2009 - 14.06.2009
 
 
18.10.2008 - 10.11.2008