Geoblog.pl    agasmialek    Podróże    ALL EXCLUSIVE NEPAL TRIP    BAHUNDANDA (1310) – SYANGE (1100)
Zwiń mapę
2008
24
paź

BAHUNDANDA (1310) – SYANGE (1100)

 
Nepal
Nepal, Syange
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6370 km
 
„Znów wędrujemy ciepłym krajem
Malachitową łąką morza
Ptaki powrotne umierają
Wśród pomarańczy na rozdrożach”

Melodia do wiersza K. K. Baczyńskiego samoistnie rodzi się w głowie podczas pierwszego etapu naszej wędrówki. Schodząc z Bahundanda do Syange zachwycamy się bujną roślinnością – fikusy, drzewka betlejemskie, bugenwille – u nas doniczkowe krzaki, tutaj osiągają rozmiary drzew wielkości naszych topoli – olbrzymie, mięsiste, zielone. Są też baobaby rosnące w kępach, kwitnące na czerwono hibiskusy i drzewka pomarańczowe obsypane małymi, żółtozielonymi kuleczkami owoców. Miejscowi nie mają cierpliwości czekać, aż nabiorą koloru – zrywają i sprzedają je takie (w Tesco by to nie przeszło:>). A może to po prostu inny gatunek od tych, które znamy z supermarketów? W końcu smakują też zupełnie inaczej.
W wioskach gromadami witają nas dzieciaki radosnym: „Namastee! Have a school pen?” Nie wydają się rozwydrzone - jak uważa większość turystów piszących o tym rejonie. Ujmujące jest to, że wykorzystując swój dziecięcy urok mogą prosić o wszystko – z pieniędzmi włącznie – a proszą o długopis do szkoły. Drugą już zupełnie niematerialną radością, o którą zabiegają, jest zdjęcie. Nic nie chcą w zamian za pozowanie: wybuchają śmiechem, widząc się na wyświetlaczu aparatu i... puszczają nas w dalszą drogę.
Ścieżka raz pnie się mocno pod górkę, raz schodzi stromo w dół – kamienista, ubita – dość dobrze się idzie. Po południu ruch jest niewielki – w jedną stronę idą turyści, w drugą - pociągi mułów. Czasem ścieżka wchodzi w całkowicie zarośnięte partie – nagle otacza nas tak głośne brzęczenie i cykanie świerszczy, że nie słychać własnych myśli. Innym razem przechodzimy przez tarasy żółtozielonych pól ryżowych, z których sporadycznie wystają wielkie, obłe, czarne głazy. Wyglądają, jakby słonie lub bawoły przycupnęły w wysokiej trawie sawanny. :)
Jedyne, co mi się nie podoba, to wielgachne nici pajęczyn, a na nich połyskliwe korpusy pająków. Brr… Za dużo ich... Lepiej nie patrzeć, jak obrabiają świeżo złowioną zdobycz.

Nocleg w Syange spędzamy w hotelu pod wodospadem (dobrze, bo bez komarów). Jak próbujemy się tam dostać pod wieczór, obraz tego dzikiego raju, który od 2 dni utrwalał nam się w głowach, burzy… koparka, rozrzucająca głazy i kamienie jakieś 10m nad ścieżką wiodącą do hotelu. Chyba budują autostradę wzdłuż Marsyangdi. :)
Hotel w porządku (pozostałe 2 położone w samym miasteczku były dużo gorsze) – szybki prysznic z resztkami ciepłej wody – szybka kolacja – szybkie spanie. Przed 20.00 jesteśmy w śpiworach.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (1)
  • rozmiar: 3,32 MB  |  dodano 2 lata temu
     
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
szy
szy - 2009-01-26 14:06
Muzycznie bliskie...:)
 
 
agasmialek
foka wędrowniczka
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 43 wpisy43 12 komentarzy12 616 zdjęć616 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróże
10.06.2009 - 14.06.2009
 
 
18.10.2008 - 10.11.2008