Geoblog.pl    agasmialek    Podróże    ALL EXCLUSIVE NEPAL TRIP    Taxą do POKHARY
Zwiń mapę
2008
21
paź

Taxą do POKHARY

 
Nepal
Nepal, Pokhara
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6309 km
 
Do Pokhary dotarliśmy późnym wieczorem, po 23h. Wynajęta taksówka była wyborna: trzepało niemożliwie, a nasz kierowca – milczący („on nic nie mówi”) Nepalczyk -zatrzymywał się na zamówienie, byśmy mogli podziwiać otwierające się przed nami przedgórza Himalajów. Zatrzymywał się również bez zamówienia – po prostu: stawał, znikał gdzieś - zjeść coś, załatwić - albo wysadzał nas u swoich krewnych, aby dać im okazję zarobienia na naszym posiłku.
Po drodze zaliczyliśmy pierwsze nepalskie żarcie w przydrożnej wiosce, z której dochodziły zapachy takie, że poprosiliśmy o zatrzymanie wozu. Bez zastanowienia rzuciliśmy się na mieszankę niezidentyfikowanych „smakołyków” ze wszystkich dostępnych garnków - oczywiście, za jeszcze niezbyt wprawnie wynegocjowaną cenę. A Nepalczycy ceny ciągną strasznie. Pierwszą kwotę podają z kosmosu, a jak komuś się przypadkiem wymknie zbyt niska, lub normalna, zaraz kilkuosobowa „komisja cenowa” poprawia stawkę na minimum 3x wyższą. Targujemy się, chociaż czasem sytuacje kruszą nasze serca i lekką ręką przystajemy na podane kwoty, tłumacząc – choć tyle możemy dla nich zrobić, bo przecież dla nas to grosze…
Lekką ręką zgodziliśmy się też w Pokharze – na usprawiedliwienie dodam, że mocno zmęczeni całodniową podróżą – na zaprzyjaźniony hotel, do którego zawiózł nas milczący taksówkarz. Hotel Lovely Mount okazał się jakby przeklejony z czasów kolonialnych: przystrzyżone trawniki, nie wspominając już o kwiatach: aksamitki, nasturcje, uwodzące zapachem mimozy, bugenwille, georginie, dość swojskie pelargonie i wiele, wiele egzotycznych, których nie potrafiłam zidentyfikować. Plus olbrzymie drzewo avocado na środku ogrodu. Dyskretna, nepalska obsługa nienachalnie kręciła się w pobliżu, reagując na każde nasze spojrzenie. No i najważniejsze: czyste pokoje z moskitierami w oknach, wygodne – jak na dotychczasowe warunki – łóżka i pierwszy od początku wyjazdu ciepły prysznic. Kolonialny raj. :)


PS z drogi: Po którymś postoju na jedzenie u krewnych kierowcy czekałam na resztę teamu przy samochodzie. Chłopcy zbierali się powoli. Nagle w wiosce zabrakło prądu – latarnie przydrożne zgasły, zostałam otulona nocą i cykaniem świerszczy. Postanowiłam przejść się kawałek w dół wioski. Schowana w ciemności zaglądałam w spokojną codzienność mieszkańców. Domy otwarte są od strony ulicy. Sama nie będąc widzianą patrzyłam, jak tego wieczora życie skoncentrowało się wokół świec płonących na przydomowych stolikach. Rozbawione dzieci, mężczyźni i kobiety przy posiłku, starcy o pomarszczonych, ale szczęśliwych twarzach. A wszystko tonące w tym ciepłym blasku. Stałam po ciemku i czułam jak właśnie topnieje we mnie lód uprzejmego dystansu, który przewidziałam na ten trip. Coś mi rzekło, że niechybnie pokocham tę krainę. ;)


MUZYCZNA POCZTÓWKA z drogi:
http://pl.youtube.com/watch?v=iFpYVlTzHX4
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
agasmialek
foka wędrowniczka
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 43 wpisy43 12 komentarzy12 616 zdjęć616 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróże
10.06.2009 - 14.06.2009
 
 
18.10.2008 - 10.11.2008