Geoblog.pl    agasmialek    Podróże    ALL EXCLUSIVE NEPAL TRIP    MANANG (3540) - LEDAR (4200)
Zwiń mapę
2008
30
paź

MANANG (3540) - LEDAR (4200)

 
Nepal
Nepal, Ledar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6445 km
 
Poranne oględziny lekarskie wyjaśniły sprawę Huberta. Pani doktor orzekła infekcję wirusową, zaostrzoną przez chorobę wysokościową. Jest to dla nas szokiem. Do tej pory, mimo tego, że objawy były oczywiste, rozważaliśmy wszystko łącznie z malarią, ale nie „wysokościówkę”. Panuje powszechne przekonanie, że problemy z wysokością zazwyczaj zaczynają się od 3500 m. U Huberta - ponieważ jego organizm był mocno osłabiony przez chorobę żołądka - pierwsze objawy zaczęły występować w przedziale 2200 - 2500 m n.p.m., czyli bardzo nisko. I to nas zmyliło. O dalszej wspólnej wędrówce nie mogło być mowy.
W tym przypadku bardzo zaszkodziła powszechna opinia, że wysokościówka występuje dopiero od 3500m, a niektórzy zawyżają tę granicę nawet do 4000m. I my - jak muły - mieliśmy wszyscy klapki na oczach i w głowie, przez co w ogóle nie braliśmy tej opcji pod uwagę. Tylko dlatego, że byliśmy w naszym mniemaniu ZA NISKO. Nie udzieliliśmy mu właściwej pomocy - a mogliśmy, bo mieliśmy i leki i, wydawałoby się, wiedzę o postępowaniu w razie jej wystąpienia. Niektóre objawy były oczywiste, wystarczyło pokojarzyć fakty i zaaplikować Diuramid wcześniej. Gdyby ktoś z nas kiedyś słyszał / czytał / widział przypadek, że wysokościówka może objawiać się wcześniej, niż na tych nieszczęsnych 3500, to udałoby się fakty skojarzyć i wszytko mogło się inaczej potoczyć.
Na szczęście też nikomu nic się nie stało, jedynie to, że - z ciężkim sercem dla wszystkich – musieliśmy podjąć decyzję o zmniejszeniu grupy. Hubert, z wielkim żalem, postanowił zawrócić z drogi na przełęcz. Nie dało się inaczej. Załatwiliśmy mu transport w dół i po smutnym rozstaniu ruszyliśmy w drogę. Spotkamy się za około tydzień w hotelu w Pokharze.

Droga i krajobrazy za Manang ma już charakter typowo wysokogórski. Minimalna roślinność, skaliste wzgórza i śnieżnobiałe szczyty masywu Annapurna Himal. Przed nami jeszcze
2 noclegi: w Ledar i w High Camp’ie. Wysokość trochę daje się we znaki – utrudnia chodzenie w ciągu dnia, a w ciągu nocy – sen. Nas jednak mobilizuje malejąca odległość do przełączy. Cel wyprawy z każdym krokiem jest coraz bliżej.
Krótki postój robimy w Ghusang – siedzimy na tarasie i podziwiamy przepiękne widoki przed nami. Potem ruszamy dalej do Yak Kharki. Ta nieźle daje nam w kość. Jest rozbita na dwie części – jakby lower i upper Yak Kharka, oddzielone od siebie ponad półgodzinnym marszem. Dochodząc do tej wyższej myślimy, że to już zabudowania Ledaru. Bolesna świadomość, że jednak nie – w dodatku Ledaru nie ma nawet w zasięgu wzroku - kosztuje mnie utratę resztek dzisiejszej motywacji. W dodatku, na chwilę gubimy drogę, bo nie jest ewidentna. Można ją pomylić z idącą stromo w górę ścieżką do punktu widokowego (początkowo ją odbadujemy, co kosztuje kolejne zapasy energii i motywacji), podczas gdy właściwa droga idzie na wprost przez dolinę. W końcu znajdujemy właściwy szlak. Chłopcy poszli przodem, a ja się czuję jak balonik, z którego spuszczono powietrze. Ależ mi się nie chce. Krzyczę do znikającego Roberta, że jak nie dotrę na noc, to śpię pod tym kamieniem, pod którym właśnie leżę. Rany… naprawdę mi się nie chce.
Dokładam kamień do modlitewnych stosików, których jest wokół wyjątkowo dużo. (Czyżby wszyscy tutaj przeżywali to co ja? ;)) Zjadam jakąś słodycz, czy pluszszsza, żeby dodać sobie choć trochę powera, odwołuję się do wszelkich pozostałości zdrowego rozsądku i wyskrobuję resztki motywacji. Muszę iść w górę – przecież nie będę tutaj spać. Kto by opowiedział dzielnym chłopakom bajkę na dobranoc... :>
Po półgodzinnym powłóczeniu nogami w górę – docieram do Lodge’y (pierwsza spotkana w Ledar, a w sumie to są chyba całe dwie). W sali grupowej jest zimno – bo nie grzeją kozy – a zatem najlepszym rozwiązaniem jest zanurkowanie w śpiwór. Co też, zmęczeni, robimy.
A zamiast bajki – na dobranoc chłopcy uraczą mnie opowieściami o domach, w których straszą duchy małych dzieci. No masakra z nimi, znów będę miała koszmary!!!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
agasmialek
foka wędrowniczka
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 43 wpisy43 12 komentarzy12 616 zdjęć616 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróże
10.06.2009 - 14.06.2009
 
 
18.10.2008 - 10.11.2008