POCIĄG Z DELHI – moich notatek wersja Huberta. :)
„Drugi dzień naszej wyprawy. Oczywiście dzięki sponsorowi jest na tyle znośna, że nie możemy narzekać.
Zgodnie z założeniami trzymam mocną rękę nad chłopakami. Również zgodnie z założeniami daję im Relanium 4x tabl./h. Są ok., nawet się uśmiechają i są posłuszni. Zresztą, w pobliżu, na wyciągnięcie ręki, mam bicz zakupiony w okolicach meczetu, na nieposłuszne kobiety ale przecież można go wykorzystać w bardziej odpowiedni sposób. Idę spać. Dobranoc.” :)
…no tak.. przecież mówiłam że muszę ich ustawić. :)
Jedziemy jak wszyscy – II klasą. Pociąg przyzwoity. Przedziały z miejscami siedzącymi, a po rozłożeniu – kuszetki. Jak już wywalczyliśmy nasze miejscówki, to było w porządku. Warto zająć najwyższe „łóżka” – nie ma wprawdzie widoków przez okno, ale jest spokój, do jakiegoś momentu działają wentylatory, no i nikt Cię nie trąca, przechodząc. Istotne zwłaszcza, gdy lokalny Wars przechodzi korytarzem z częstotliwością co 3 minuty. Osobni sprzedawcy z herbatą, kawą, osobni z jedzeniem i jeszcze inni z gumami do żucia, szamponami i mydłem w listkach. A każdy musi na cały wagon krzyczeć, co sprzedaje. I tak co 3 minuty. Było barwnie, ale ostatecznie dało się pospać.